Wreszcie! Wreszcie wyszłam biegać! Abi ma już ponad 10 miesięcy a ja dopiero teraz wracam na ścieżki biegowe. Planowałam szybko wrócić do formy po drugiej ciąży, to było jedno z moich postanowień na 2017 rok (o tym i o innych postanowieniach na miniony rok można przeczytać tu). Zresztą oboje z niemężem chcieliśmy tak się zorganizować by udało nam się biegać. No ale się nie udało. I nie mam zamiaru się biczować z tego powodu. Wyciagam wnioski i idę dalej. Bięgnę, to znaczy…
myślałam, że wypluję płuca
Jak było? Bosko! Miałam wrażenie, że wypluję płuca i padnę. A z każdym krokiem zastanawiałam się czy przypadkiem ktoś mi nie podmienił butów biegowych na takie z betonu… Nie, nie biegłam na czas. Biegłam na samopoczucie. Stęskniłam się za tym! Biegłam z wózkiem, a siedzący w nim Mimi nie ułatwiał mi zadania. Ciągle gadał i o wszystko pytał, żądając natychmiastowej odpowiedzi. Gdyby tylko wiedział, że matka zaraz straci płuca…
jestem zadowolona i objedzona endorfinkami
Przebiegłam 5 km pchając przed sobą wózek w średnim tempie 7,12 min/km. Po trzech latach nie robienia w zasadzie nic, dwóch ciążach i jednym wózku przed sobą, uważam, że to niezły wynik. Jestem zadowolona, objedzona endorfinkami i głodna kolejnych wybiegań!
Wiem, że powrót do biegania po ciąży nie będzie ani łatwy, ani szybki. I postaram się nie pędzić i nie stawiać sobie za wysoko poprzeczki. Choć szczerze powiem, że mam na koncie kilka przebiegniętych maratonów, a to działa niestety tak, że chciałabym JUŻ być w formie chociaż na półmaraton w przyzwoitym tempie… ech…
Tak czy inaczej sezon biegowy uważam za otwarty! Trzymajcie kciuki!
Cala Lodz czeka na ten wielki powrot! My z Marta na pewno 🙂 I oczywiscie trzymamy kciukasy za ciebie i niemeza 🙂
Dziękujemy 🙂 I mam nadzieję, że do zobaczenia na jakiejś ścieżce biegowej! Choć pewnie śmiegniesz koło nas jak Struś Pędziwiart…